sobota, 31 października 2015

Rozdział 8

Proszę przeczytać notkę 
"The Moon Song"


W mojej głowie aktualnie panuje pustka. Jakby ktoś przyleciał z przyszłości i użył na mnie maszyny czyszczącej pamięć. Jedyne co obijało mi się po głowie to jakiś głośny pisk oraz czyjeś słowa.. Nie pamiętam jak do końca brzmiały ale mogę się założyć, że wypowiedział je jakiś młody chłopak. Moją głową zawładnął potężny ból, który z każdą sekundą stawał się coraz silniejszy. Nie otwierając oczu podniosłam prawą rękę odkrywając kawałek swojego ciała kołdrą po czym lekko przyłożyłam zimną dłoń do czoła. Kolejna noc na twardych krzesłach w szpitalu, chyba nie poprawiła mojego stanu zdrowia. Cała obolała, wyczerpana i odwodniona. To z pewnością marzenie każdego człowieka. Moje przemyślenia przerwał dotyk czyiś palców, próbujących rozplątać moje kołtuny stworzone przez okropną oraz zimną noc. 
- Chyba jeszcze śpi. - Do moich uszu dobiegł jakiś znajomy, damski głos. Był przepełniony troską oraz smutkiem. Jej dłonie już nie szarpały tak mocno za moje kosmyki, tylko delikatnie gładziły zimne policzki. - Przyniesiesz lemoniadę mamy? Zapewne jest odwodniona. - Zwróciła się do kogoś, przerywając swoją czynność. W ramach odpowiedzi uzyskała jedynie mruknięcie, przynajmniej tyle wychwyciłam. - Dzięki! - Zdążyła jeszcze krzyknąć po czym znów jej dłonie ogrzewały moją twarz. 
Delikatnie podniosłam ciężkie powieki w celu ujrzenia mojej wybawczyni, która nie pozwoliła abym dołączyła do kostek lodu w zamrażarce. Pierwsze co zdołałam ujrzeć, był smutny uśmiech przełamujący się na weselszy, potem średniej długości blond włosy, czekoladowe oczy oraz starannie pomalowane rzęsy. Przez chwilę nie mogłam jej skojarzyć, jedynie po kilku sekundach uświadomiłam sobie, że to siostra Rossa u której "nocowałam" tydzień temu. 
- Rydel? Co się stało? Gdzie ja jestem? Co z Christopherem? No i dlaczego te krzesła są do cholery miękkie? - Pytania same wypadały z moich ust, bez przemyślenia czy zanalizowania. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej czego natychmiast pożałowałam. Ból niemal rozsadził moją głowę wywołując u mnie wielki grymas. Odruchowo złapałam się za czoło prawą dłonią po czym delikatnie powróciłam do starej pozycji. 
- Odetchnij. - Jej głos był spokojny, jakby nigdy w życiu nie cierpiała. Wieczna sielanka. - Na wszystko ci odpowiem, ale musimy najpierw poczekać na Rikera, który przyniesie nam lemoniadę mamy. - Wytłumaczyła po czym przyłożyła do mojej głowy wilgotny ręczniczek.
- Czemu twoja mama robi lemoniadę w szpitalu? - Na twarzy blondynki pojawił się szeroki uśmiech a oczy zaświeciły iskierkami.
- Aż tak odleciałaś? - Odpowiedziała pytaniem po czym jeszcze bardziej się rozpromieniła. Jakby próbowała stłumić śmiech, który tylko czekał na jej słabość aby mógł zrobić wielki hałas. Kiedy zebrała się, aby wyjawić mi gdzie właściwie aktualnie przebywam, do pokoju wpadło dwóch tlenionych blondynów. Ich kontury twarzy są rozmazane, przez co mogę jedynie się domyślać kim są mężczyźni stojący tuż nade mną.
- Nie było lemoniady. Tylko woda. - Stwierdził wyższy chłopak dający szklankę Rydel, która zapewne podziękowała mu szczerym uśmiechem. Po głosie spokojnie da radę stwierdzić, że osoba aktualnie kucająca przy Delly o ile pamiętam nazywa się Riker, lecz ten drugi.. Za cholerę nie odgadnę jak ma na imię. Moje przemęczenie przeważa, więc pozostaje mi tylko czekać aż organizm się zregeneruje dając mi pełną władze nad każdym zmysłem. - Wie już?
- Nie. - Wyszeptała spoglądając na chłopaka. Dziewczyna była na tyle blisko mnie abym mogła dostrzec smutek powoli pojawiający się na jej twarzy. Po moim ciele przebiegły nie przyjemne dreszcze, wywołując przy tym wielki napływ zimna. Stres z sekundy na sekundę wzrastał wraz z znienawidzonym przeze mnie strachem. Moje spojrzenie tkwiło w zmartwionej blondynce, która trzymała za blade dłonie brata. Cała nasza czwórka tkwi w nie przyjemnej ciszy. Riker daje Delly otuchy swoim dotykiem, który jeszcze nigdy nie zawiódł. Natomiast pewien blondyn opierający się o wielką szafę poobklejaną jakimiś śmieciami, cały czas nie odrywa ode mnie wzroku. Jakby czegoś wyczekiwał. Niestety, osłabienie mojego organizmu przeważa i oczy na jakiś czas będą zawodzić. Dopóki nie wyzdrowienie lub ten chłopak nie podejdzie, będę tkwiła w wielkiej zagadce. - Carmen.. Ja.. Znaczy, my.. Bo.. - Przerwała ciszę swoimi jąkaniami, oraz łamiącym się cichym, zimnym głosem. W tym samym momencie przerwałam odgadywanie kim jest stojący w oddali człowiek i spojrzałam na dziewczynę. Jej dłonie drżały podobnie co szczęka a oczy co chwila zmieniały punkt obserwacji. - Nie wiem od czego zacząć.
- Od początku. - Powiedziałam ostro, próbując ukryć strach powoli przełamujący się na zewnątrz. - Prawdy, kłamstwa.. Po prostu zacznij. - Spojrzenie blondynki przerwało bezsensowne latanie po zakamarkach pokoju. Spoczywało ewidentnie na mnie. Zresztą nie tylko jej. Uwagę zwróciłam całej trójki.
- Chodzi o Christophera. - Ponownie poczułam nie przyjemne dreszcze przemieszczając się po ciele. W głowie zapanował harmider, wywołujący ból, smutek, strach oraz cierpienie. - Jest na ostrym dyżurze. Riker próbował się dowiedzieć coś więcej, ale przekazali jedynie tą informacje. - Jej głos stawał się coraz smutniejszy a do oczu napływały łzy, podobnie jak do moich. - Kiedy zemdlałaś w ramionach Rossa, chcieli ciebie wziąć na obserwacje tylko, że nasz bohater nie pozwolił i uciekł. Sama myśl o twojej nieobecności przez tydzień czy dwa mnie przytłacza jeszcze bardziej. - Spojrzała na mnie jakby chciała odpowiedzi, lecz milczałam. Żadne słowo teraz nie jest w stanie przejść mi przez gardło. Jestem niczym mim pogrążony w rozpaczy. Chce jednocześnie krzyczeć i płakać ale nie mogę, jedynie zimne łzy spływające po moich policzkach wyrażają moje teraźniejsze emocje. Spuściłam wzrok z tlenionego blondyna przestając główkować nad jego osobą, po czym delikatnie położyłam głowę na miękkie poduszki, otaczające mnie zapachem truskawki co oznacza, że jestem w pokoju Rydel. - Ze względu na twoje osłabienie musisz posiedzieć do końca tygodnia w domu. Twoi rodzice wyjechali załatwiać jakieś sprawy powiązane z Chrisem, więc będziesz na razie u nas. - W ramach odpowiedzi jedynie pokiwałam głową, po czym przewróciłam się na prawy bok aby ukryć przed nimi łzy wypływające z moich czerwonych oczu. Położyłam swoją zimną dłoń pod poduszkę a drugą odgarnęłam włosy lepiące się do mokrych policzków. - Jakby coś się wydarzyło jesteśmy na dole. Wszyscy. - Usłyszałam jej smutny głos, który pewnie za wszelką cenę próbowała zamaskować. Typowa Delly. Chcę być twarda, nie pokazywać żadnych słabości. Podobnie co ja, lecz mi to zbytnio nie wychodzi. Jestem niczym porcelanowa laleczka, jeden czyn może roztrzaskać mnie na kawałeczki. Przez tyle lat byłam optymistką, wierzyłam w najlepsze i żyłam nadzieją, że wszystko skończy się dobrze a ja znów stanę na równe nogi. Jednak nic się nie zmieniało, prócz kolejnych kłótni z Rossem czy rodzicami. Może czas stać się pesymistką? W końcu pesymizm pozwala oszczędzić sobie rozczarowań.
- W dupie ci się poprzewracało Carmen. W dupie.. - Cicho wymamrotałam do siebie ocierając zimnymi dłońmi mokre od łez policzki. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej zerkając przy okazji w stronę szklanych drzwi, które prowadziły na balkon. Jedyne co dostrzegłam to małe światełko próbujące się przebić przez gęstą ciemność aby choć trochę oświetlić trawnik rodziny Lynch. Energicznie odkryłam różową kołdrę, pozwalając na wielki przypływ zimna wprawiający mnie w ciarki. Powoli wstałam z łóżka związując przy okazji swoje włosy w koka, aby ponownie się nie lepiły do twarzy. Bosymi stopami powędrowałam ku wielkich szklanych drzwi prowadzących od razu na balkon. Złapałam dłonią za srebrną klamkę po czym popchnęłam 'wrota' aby odkryły przede mną mroczny świat księżyca. Powoli wkroczyłam na zimne kafelki ze świadomością, że wstanę rano cała zasmarkana. Delikatnie oparłam się o barierkę wbijając swoje spojrzenie w księżyc.
- I'm lying on the moon. My dear, I'll be there soon. - Zanuciłam powoli przypominając sobie tekst piosenki wraz z wspomnieniami. Do moich oczu po raz kolejny napłynęły łzy a w głowie pojawił obraz sprzed kilku lat. - It's a quiet and starry place. Time's we're swallowed up in space we're here - Mój głos się załamał nie pozwalając dalej śpiewać. Poczułam łzy powoli spływające po moich polikach, które są mocno zmarznięte. Odruchowo podniosłam głowę w górę, powstrzymując szykujące się do wypłynięcia łzy, lecz długo to nie potrwało ponieważ do moich uszu dobiegł dźwięk tej samej piosenki, tylko że granej na gitarze.
- A million miles away. - Nie musiałam się długo zastanawiać, kto to właściwie jest. Tylko on zna tą piosenkę i jako jedyny potrafi ją poprawnie zagrać. Gwałtownie odwróciłam się w stronę dobiegającego dźwięku, gdzie ujrzałam stojącego na drugim balkonie Rossa. Mój wzrok automatycznie się poprawił i w końcu mogę ujrzeć jego delikatny uśmiech, który potrafi wywołać u mnie nie proszone łaskotanie wewnątrz brzucha. - Myślałem, że nie pamiętasz.
- Jak mogłabym? Przecież to moja pierwsza skomponowana piosenka.
- Racja. - Smutnie się uśmiechnął po czym odłożył gitarę na kafelki. - Lubie ją.
- W końcu mi pomagałeś. - Powiedziałam po czym posłałam mu delikatny uśmiech z głupią nadzieją, że zostanie odwzajemniony. - Bez ciebie nic dobrego by z niej nie wyszło. - Zacisnęłam dłonie na barierce gdy tylko ujrzałam jego odwzajemniony uśmiech. Pierwszy raz stres zjadał mnie strasznie łapczywie, czuję się jakbym stała przed całym światem, który skanduję moje imię. Mimo świadomości, co mi zrobił czułam te motyle panoszące się w moim brzuchu.
- Wiesz dobrze, że gdybym się tego nie tykał wszystko byłoby jak dawniej. - Jego mina znów posmutniała a głos stał się nie przyjemny, wywołując u mnie nie tylko ciarki ale strach. Faktycznie, wiem o tym, ale nie chce już wracać do przeszłości. Sama nie wiem czemu. Zwyczajnie, pragnę starego Rossa, mojego najlepszego przyjaciela a nie wroga pragnącego twojej śmierci. - Ta jedna piosenka zrujnowała nasze życie Carmen. Nawet gdybym cholernie chciał zacząć wszystko od nowa, po prostu nie dam rady. To mnie prześladuje. - Jego głos stawał się z słowa na słowo coraz groźniejszy. - Dobranoc Willson. - Sięgnął po gitarę i opuścił balkon zostawiając mnie z księżycem, jedynym świadkiem naszej rozmowy. W mojej głowie zaczęłam analizować co dokładnie powiedział, jakbym zupełnie była nie obecna przez ten cały czas. Nagle wszystko sobie przypomniałam. Każdy dzień, noc, godzinę, sekundę spędzoną z nim, nawet te za czasu przyjaźni.
- To niedorzeczne.. Ja nie mogę..


________________
Wróciłam!
Na początku chciałam was barzdo przeprosić,
że rozdział się nie pojawił tydzień temu.
Byłam chora i przespałam cały weekend + piątek. 
Potem nadeszła nauka i nie miałam czasu dokończyć rozdziału. 
Jeszcze raz przepraszam i postaram się następnym razem jakoś zorganizować. 
No dobrze a teraz przechodzę do rozdziału.
Osobiście uważam, że nie wyszedł mi jakoś niesamowicie. 
Troszeczkę za krótki za co się karcę w myślach i przeklinam, 
ale w ramach rekompensaty ukazałam wam część wyjaśnienia przyczyny ich kłótni. 
Jak się dowiedzieliście, coś jest na rzeczy z "The Moon Song" (Dałam link, z wytłumaczeniem tekstu piosenki itp. Przy okazji wtrącę, że jest ona zapożyczona z filmu "Ona" który serdecznie polecam) 
piosenka napisana przez Rossa i Carmen. 
Pokazane jest tu również, że tleniony blondyn przeżywa ich rozłąkę tak samo (a nawet gorzej) jak brunetka. 
Na koniec zostawiłam najlepsze, czyli słowa Carmen..
"To niedorzeczne.. Ja nie mogę.." 
Piszcie w komentarzach co sobie uświadomiła, lecz myślę, że to nie jest zbyt trudne. 
A teraz ważne dwa pytania.
Czy chcecie abym pisała również z perspektywy innych domowników? 
Np. Rydel, która ma własne problemy (dosyć poważne) oraz kręci z ellem.
2. Czy chcielibyście halloweenowe opowiadanie?
Np. Halloween R5 i Carmen sprzed kilku lat. 
Piszcie.
Pozdrawiam was i całuję ; * 
A na koniec dam wam zagadnienie do kolejnego rozdziału. 
Czy ludzi bliskich nazywamy wrogami a tych obcych przyjaciółmi? 




6 komentarzy:

  1. Tak i tak :3
    Czyżby Carmen się zakochała? Aww... Mam nadzieję, że Ross również podzieli jej uczucia <3
    Wybacz, ale mam mało czasu a wiele rzeczy do zrobienia.
    Czekam na halloween'owe opowiadanie i na next'a :3
    Pozdrawiam,
    Inna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej Halloweenowe opowiadanie będzie mam nadzieje dziś, jak nie to jutro :)
      Dziękuj i pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Taaak Halloween :D
    Extra rozdział
    Weny życzę i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! Świetny blog! Zakochałam się! Jest taki tajemniczy ♥ dawaj nexta! Czekam! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Proooooszę daj kolejny rozdział! Bo juz nie mogę się doczekać!!

    OdpowiedzUsuń